Szwadron Toporzysko

w barwach Pułku 3 Strzelców Konnych im. Hetmana Polnego Koronnego Stefana Czarnieckiego

Stowarzyszenie Kawaleria - Organizacja Pożytku Publicznego - nr KRS: 0000350813

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6

Pułk 3 Strzelców Konnych

Historia Pułku 3 Strzelców Konnych Read More

Nabór

Zapraszamy w nasze szeregi Read More
  • 1

Żołnierze strzelają Pan Bóg kule nosi.

(treść i format artykułu zgodny z oryginałem)

Rok 1939 gdy zaszła konieczność spełnić żołnierski obowiązek wobec- Ojczyzny ruszyć w bój w. szeregach 3 Pułku Strzelców Konnych pod dowództwem wspaniałych i dzielnych dowódców walcząc od 1 września rozpoczynając pod Czerwonym Borem do 6 października pod Kockiem gdzie pułk został rozbity. Skąd jednak Bóg pozwolił wywieźć sztandar, a potem i ja miałem szczęście uczestniczyć wraz z ppłk. Stefanem Platonoffem, wachm. Mieczysławem Zielińskim i plut. Wacławem Stasiewiczem w tymczasowym ukryciu przed najeźdźcą we wsi Kosiny u gospodarzy Paplińskich. O przebiegu walk wrześniowych nie wspominam, bo współuczestnicy jak  dzielni i bohaterscy oficerowie tak również i dzielni koledzy nie w jednym wypadku dokładniej i więcej wiedzą niż ja. Jednak dla mnie jak i dla wielu innych tragedia  wrześniowa nie zakończyła się. Bo potem w mojej kieszeni znaleziono dwie legitymacje na nadane mnie przed ponad dwudziestu lat, w pierwszej wojnie Krzyż Walecznych i Krzyż Niepodległości. A więc za co? To przecież wykroczenie i przestępstwo! I nie może to bezkarnie ujść. A więc 8 lat obozu pracy i klamka zapadła. Ale tu Bóg był łaskawy i nie pozwolił za niezasłużoną karę cierpieć. A wprost odwrotnie, przerwał karę ponownie jakby kazał wstąpić do odradzającej  się Armii Polskiej. Do szeregów bratniego pułku, który we wrześniu 1939 r. ramię przy ramieniu walczył z 3 PSK w Suwalskiej Brygadzie Kawalerii. To jest 1 pułk Ułanów Krechowieckich im. Bolesława Mościckiego, który też ponownie odradzał się, z przydziałem mnie do 3 szwadronu na zastępcę d-cy 2 plutonu. Dowódcą tego szwadronu był por. potem rtm. obecnie ppłk. w Anglii Marian Karpiński nadzwyczaj dobry człowiek, dzielny i wybitny dowódca / kolega rtm. Antoniego Kossakowskiego/. Zaś szefem tego został długo letni podoficer st. wachm Czesław Nowakowski, który we wrześniu 1939 r. wyjechał na front na stanowisku szefa 4 szw. w 3 PSK W tyn pułku przybyłem do portu Palavi Persja, skąd po trzytygodniowej kwarantannie przyjechaliśmy do Iraku. I tan zsadzono nas z koni, których deszcze od 1939 roku nie mieliśmy fi wsadzono na czołgi. Zostawili nam tylko dawniejszą nazwę. Choć też nie bardzo chętnie, bo dopiero po śmierci w katastrofie Gibraltarskiej Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego, przyznał już nowy Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski. Na wszystkie inne nazwy przedtem nadawane, oficerowie tego pułku niechętnie godzili się. Ponieważ jak oficerowie tak i podoficerowie w stu procentach z przed września i z września byli kawalerzyści, a w 80 procentach i zaledwie 20 procentach młodzi ludzie, którzy w ogóle w wojsku nie służyli przedtem, A więc rozpoczęło się szkolenie które odbywało się w nadzwyczaj trudnych i ciężkich warunkach. Wielkie upały, brak wody, mnóstwo skorpionów, pająków i wiele innego robactwa, Dlatego też wszystkie zajęcia jak teoretyczne tak i praktyczne odbywały się od rana i tylko do godz. 10.00 a od godz 10.00 do godz. 16.00 przerwa, w czasie jej nawet z namiotów nie wolno było wychodzić. Ale znów w tym czasie przeważnie nawiedzały chamsiny zasypując nam oczy, I potem znów od 16.00 do zmroku ćwiczenia. Nad pierw jazda na samochodach, każdy musiał uzyskać prawo jazdy dokładnie znać samochód t.j. współdziałania jego najdrobniejszych części. Potem szkolenie grupami i etapami. Jedni jazdy już czołgami, inni obsługiwania i strzelania z dział wmontowanych do czołgów, a także karabinów maszynowych, Ja dwukrotnie po cztery tygodnie / łącznie osiem/ jeździłem do Kairu do szkoły angielskiej, A jeszcze miał obsługiwania radia a i tak na zmianę, I gdy już wszyscy wszystkie przedmiot dobrze opanowali i zgrani w jedną całość, pozostało dla wszystkich jedno pragnienie jak najprędzej wyruszyć na front, pomścić się za wrzesień 1939 roku i przyczynić się w odzyskaniu ojczyzny, której na imię Polska. I w tej intencji przy każdych wieczornych modlitwach wznosiliśmy do Boga  śpiewając: „O Panie któryś jest na niebie

Wyciągnij sprawiedliwą dłoń 

wołamy z cudzych stron do Ciebie 

o polski dach o polską broń.

o Panie usłysz skargi nasze

o usłysz nasz tułaczy gniew...

Z nad Wisły, Warty, Niemna, Bugu 

Woła do Cię męczeńska krew.

O Boże skrusz ten miecz co siekł nasz Kraj 

Do wolnej Polski nam powrócić daj” !

To są słowa, które się Ze Zbolałej duszy cisnęły i zdawało się, że słyszą hen tam w Polsce. Nareszcie przyszedł wymarzony upragniony ten czas. A więc jedziemy do portu Aleksandria, Egipt. Ładujemy się na okręty i płyniemy do Neapolu, Włochy. Z Neapolu jedziemy już na krótki postój w miejscowości Pratella po kilkunastu dniach pułk nasz wyjeżdża do walki pod Monte Cassino i jako pierwszy idzie 3 szwadron. Wsiadając do czołgów niektórzy jeszcze pod nosem zanucili sobie :

„I nikt nam nigdy nie zabroni ułańskich znaków sieć na skroni 1 dosiąść czołgów tak jak oni z nową bronią ruszyć w bój”  I zaraz po przybyciu pod Monte Cassino jako pierwszy ze szwadronu został ranny z mojego plutonu st. ułan  Ludwik Drelich. O walkach o Monte Cassino, tego piekła wprost wspominać nie będę, to nie w mojej nocy. Po zdobyciu przez 2—gi Polski Korpus Monte Cassino i Piedémonte, cały nasz 2—gi Polski Korpus został przerzucony nad Adriatyk, gdzie nasz pułk zdobył miasto Castelfidardo, a następnie rozpoczęło się natarcie na m. Osino i zgodnie z rozkazem mego dowódcy szwadronu zająłem stanowisko bojowe moim czołgiem "Żart" /bo taką nazwę miał/ i zaraz przez lornetkę zauważyłem po przeciwnej stronie niemiecki czołg.

Daję rozkaz.

Celownik 900 i określam cel, Strzelec powtarza celownik 900 i mówi cel widzę.

Do radiooperatora. Pocisk p.panc. Radiooperator powtarza i po załadowaniu odpowiada- gotów

Podaję. Ognia! Strzelec naciska na spust i odpowiada. Odpalam !

Ja zaś z wieżyczki przez lornetkę obserwuję gdzie padnie pocisk,

Ale w tej chwili widzę wybuch błysk płomieni z wieżyczki.

Rozkaz mój. Natychmiast opuszczać czołg!

Wyskakuje z czołga strzelec, ja za nim. Wyskakuje i radiooperator. Po odskoczeniu kilkunastutu kroków od czołga, nie widzę przed sobą radiooperatora. Oglądam cię do tyłu, którego zobaczyłem Stojącego opartego plecami o palący się czołg z rękoma na brzuch. Wracam do niego widzę zakrwawiony na brzuchu kombinezon. Więc pochylam się i wzywam go. Bronek łap cię mnie za szyję! Na co odpowiada Pobiegnę o swojej sile. Więc machnięciem ręką wskazuję jemu kierunek san biegnę za nim. I w tej chwili gdzieś od tyłu słyszę huk armatni. I znów mój rozkaz: Bronek padaj! A ja za nim. I odczuwam ból od uderzenia I zaraz jakby w tej chwili wybuch rozrywającego się pocisku od którego wyrwane z ziemi grudy padają na nas, za nim drugi, trzeci czwarty. Nerwowo już nie wytrzymuję na głos wołam: "Jezu jeżeli jesteś ratuj nas” ! Pada pocisk piąty pada szósty i po każdym lecą na nas grudy ziemi.

Po szóstym spokój. I dopiero zobaczyłem, że obaj leżymy głębokim leju wyrwanym przed tym przez bombę. Zrobiłem opatrunek dla niego, potem dla siebie. I pytam Bronek widziałeś ten lej gdy biegłeś i padałeś do niego? Odpowiada Nie! ja też tego dołu nie widziałem. A więc jakby obydwu nas Pan Bóg sznurkiem wciągnął do tego leju. W przeciwnym wypadku gdyby upadli na płaskiej ziemi to kości obydwóch nas Porozrywałoby przez padające rozrywające się pociski. Bo to był wystrzał z Nebelwerferu o sześciu lufach sprzężonych i tym samym te sześć pocisków rozrywają się pobliżu siebie. Czyż to nie było opatrznością dla nas Obydwóch? Albo czyż Pan Bóg nie nosił tych kul? Zostaliśmy obaj tylko ranni będąc w  czołgu jeszcze palącym się. "W czołgu Sherman załoga składa się z pieciu osób, więc byłem: ja d—ca, plut. Dominik Zajączkowski strzelec, st,uł. Bronisław Suchacki radiooperator, kapral Sergiusz Karman kierowca czołga st.uł. Bolesław. Zaniewski pom. kierowcy i przedni strzelec. / Wychodzimy z leju kierując się do d—cy szw. przed nami okropny widok. Postać ludzka z rozpiętymi rękami. Jakby na krzyżu. Zbliżany się wzajemnie, Człowiek na sobie nic nie na, włosy opalone, które może przed pół godziny temu gęste, bujne i jak zwykle starannie uczesane. cholewkach trzewików zwisają strzępy niedopalonych skarpet. Idzie to kierowca naszego czołga kapr, Sergiusz Karman. Zaraz zabrano na punkt opatrunkowy, skąd na samolot i do szpitala miał odlecieć. Niestety zmarł. Może trochę wcześniej jego pomocnik st. uł Bolesław Zaniewski żywcem spalił się tym czołgu. I tak oba jak i innych tysiące Synów Polskich oddali duszę Bogu, serca ich Polsce, a spalone ciała zostawili ziemi włoskiej. A zaledwie kilka dni przedtem został zabity ppor. Bronisław Rogalski d—ca 3 plut, kapr. Nycz st.uł. Herba, potem st.uł. Teodor Nahuła były mój strzelec, plut Sawicki. Następnie także w czołgu spalił się d—ca l—go plut. ppor. Stanisław Maksymiszyn z nim kapr. Kamiński i uł. Zomer wyznania mojżeszowego po wybraniu z czołga spalonych prochów nie wiadomo było jak oddzielić mojż. od rzym. kat. Wymieniłem poległych tylko z 3 szwadronu i to wielu opuściłem bo już nie pamiętam. Ja zaś po podleczeniu się wsiadłem do drugiego czołgu z inną załogą brałem udział w bitwach deszcze pod: Ankoną, linia Gotów i skondolfo. Po zakończeniu wojny wraz z pułkiem w 1946 r. przyjechałem do Anglii m. Helmsley. I tu ostatnia i wzruszająca defilada przed sztandarem l—go pułku ułanów Krechowieckich. Sztandar ten w 1959 r. został zakopany może nawet i w tym czasie gdy i  sztandar 3 PSK. A w roku 1946 odnaleziony i odkopany przez oficera tego pułku we wrześniu zakopującego / 1939 r./ , a przywieziony do Anglii.

Po defiladzie sztandaru został przekazany do Instytutu Historycznego im. gen. Władysława Sikorskiego w Londynie. I dopiero w 1980 r. osobiście uważam jeszcze większe szczęście i zaszczyt miałem w Łomży, uklęknąć ucałować sztandar 3 PSK Przed którym w 1923 r. składałem przysięgę i pod którym w 1939 r, spełniłem swój żołnierski Obowiązek i jak wyżej wspomniałem w październiku 1939 i jak uczestniczyłem wraz z płk. Stefanem Platonoffen, wachm. Mieczysławem Zielińskim i Plut. Wacławem Stasiewiczem w tymczasowym ukryciu go przed nieprzyjacielem. A który dopiero

po ponad dwudziestu latach cudownie przez szczęśliwego i stanowczego jakby ponad siły ludzkie p. Tadeusza Kwiecień syna oficera 3 PSK odnaleziony odkopany, Z powyżej wymienionych poległych, niektórych. jeszcze za życia ich Najwyższy Sędzia wprost powiadomił ich, że za Ojczyznę,za Polskę jako synowie jej zapłacą najwyższą cenę życiem swym. I to w odczuciu ich było im no, bo jak st. uł. Teodor Nahuła daleko przed bitwą będąc Palestynie przy każdej rozmowie o wojnie to zawsze to poważnie twierdził, że już nie wróci do domu 1 zwracając się do kolegów "jeżeli któryś z was po wojnie będzie w Słoninie to powiadomcie moich rodziców gdzie będzie mój grób". Którzy leży na cmentarzu w Loreto, to samo ciągle mówił i st. uł. Bolesław Zaniewski,którego spalone prochy też na cmentarzu Loreto. Albo i ppor. Stanisław Maksymiszyn przed dzień jego śmierci nie chciał już nawet spożyć kolacji i samotnie spacerował do późnej nocy wpatrując się w gwiaździste włoskie niebo. A we wrześniu 1939 r. strzelec konny Franciszek Paduk pod Hodyszewem odchodząc z dwoma skrzynkami amunicji na pozycję, powiedział "Do widzenia chłopaki bo już do was nie wrócę". Na co da odpowiedziałem słowo złośliwe pod adresem jego. Ale faktycznie nie wrócił. Czy też rtm. Witold Wasiutyński który co dzień z rana mówił. "Dziecko dziś pójdziesz z plutonem swoim do tego, czy innego szwadronu. A wieczorem Dziecko patrz aby ludzi konie byli nakarmione. W wolnych zaś rozmowach kilka razy mówił do mnie ."Dziecko

zabiją mnie to nie wkładaj do ust moich tego…………. to jest znaku tożsamości. Ale niestety. Choć byłem z od 1 września do 6  października 1939 r. A o śmierci jego dowiedziałem się po powrocie moim z zagranicy chyba w 1948 roku. 

Napisał Cezary Makarewicz st. wachm.

 

Wspomnienia st. wachm. Makarewicza zostały  przepisane, bez żadnych poprawek i  zmian tak jak On de nam podał.

Wspierają nas