Podróż do Grodna
(treść i format artykułu zgodny z oryginałem)
W towarzystwie krewnych z Grodna, ich samochodem, wyjechaliśmy z Mławy do Grodna. Było to 3 lipca 1993 r. o godz 430. Jazda samochodem prawie przez 8 godzin, by dobić do celu, staje się męcząca, to też krótki postój na bazarze w Białymstoku, był okazją do rozprostowania koci, a także do obejrzenia wszelkiego autoramentu handlarzy przybyłych zza wschodniej granicy.
Po przybyciu na granicę w Kuźnicy ogarnęło nas przerażenie, ponieważ przed nami ustawiła się kolejka samochodów długości 2 km. Jak się okazało, ku naszemu szczęściu, były to samochody z rejestracją zagraniczną podlegające szczegółowej kontroli, ku czemu był niezbędny czas przy kontroli każdego pojazdu. Pomijając tę kolejkę zostaliśmy przepuszczeni bez oczekiwania.
Dla mnie i żony każdy szczegół odprawy celnej stanowił nowość, ponieważ granicę przekraczałem w ten sposób pierwszy raz. Dotychczas, jak udawałem się do byłego ZSRR pociągiem, to odprawa często miała charakter kontroli osobistej, w tym przypadku obeszło się bez tego i w sposób dość przyzwoity.
Po przekroczeniu granicy, już po drugiej stronie, wzmagała się nasza ciekawość: jak wygląda w terenie gospodarka rolna, budownictwo, gęstość zaludnienia. Wzdłuż szosy było widać dużo odłogów, ziemia słabo zagospodarowana. Gdzieniegdzie widoczne wsie, prezentujące wyglądem stare budownictwo, nie wskazywały na to, że wkroczył tu postęp współczesnej gospodarki. Wydaje się, że system kołchozowy zaważył na rozwoju modelu indywidualnego, który był ograniczany przez walkę z wpływami kapitalizmu.
Kołchoźnik zadowalał się tym, że pozostał mu stary, drewniany dom, przedtem kryty słomą, obecnie eternitem. Zabudowań gospodarskich nie posiadał, bo nie były mu potrzebne. Magazynowanie zbóż, hodowla zwierząt było sprawą kołchozu.
Obok drogi rzadko samotne domy, bez ogrodzenia, wyglądem swym świadczyły o braku zamożności. Bogata panorama terenu, las wzdłuż drogi, pofałdowany rozległymi pagórkami krajobraz, wzbogacał malowniczość ziemi grodzieńskiej.
Już na rogatkach Grodna nasza uwaga była bardzo skupiona. Byliśmy bardzo ciekawi jakiego doznamy wrażenia na widok tego Miasta, dawnego grodu polskiego, Miasta Królów Polskich, przyjeżdżających doń na polowania na grubego zwierza. Dziś widok utraconego miasta napawa ogromnym żalem. Miasto zostało przemocą wcielone do imperium, które we wrzeniu 1939 r. dokonało agresji na Polskę, gdy nasz kraj zmagał się w walce drugim agresorem z Zachodu - z Niemcami. We wrzeniu 1939 r. Grodno przeżyło swoją tragedię. Broniło się przed wkroczeniem Armii Czerwonej, lecz była to walka nierówna. Po wkroczeniu Sowietów los obrońców miasta znalazł się w rękach wroga. Sowieci strzelali z czołgów do każdego napotkanego na ulicy mieszkańca. Aresztowania, więzienie i wywóz do łagrów - taką cenę płacili mieszkańcy miasta i ludność Grodzieńszczyzny. Historia ta była, w latach stalinizmu, całkiem przemilczana. Centralny plac zniewolonego miasta udekorowano pomnikiem Lenina. Ulice nazwano imionami wodzów rewolucji, wsławionych w ujarzmianiu człowieka.
Przeżywamy okres regresji władzy komunistycznej, jej haseł propagandowo-ideowych. Komunizm nie zdołał zniszczyć ducha polskości u reszty ocalałej ludności Grodna. Zachowana wiara w wartości religii pozwoliła doczekać czasów, w których bez obawy można publicznie, w kościele wyznawać wiarę. W niedzielę widziałem tłum wiernych w różnym wieku wypełniający kościół, w którym liturgia mszy św. odprawiana była w języku polskim. Taki stan rzeczy dowodzi, że coś się zmienia w stosunkach społecznych.
Miasto, podczas zwiedzania, zachwyca swoim malowniczym położeniem nad uroczą rzeką Niemen, opiewaną w poezji Orzeszkowej, której imieniem nazwano ulicę łączącą miasto z dworcem kolejowym. Niemen płynie w głębokim jarze o stromych brzegach porosłych bujną zieloną, o tej porze roku, roślinnością. W niektórych miejscach woda odsłania dno, ukazując w korycie łachy piasku. Powodem tego była tegoroczna susza. Nurt rzeki nie jest wartki, a przez to nie widać tratew spławianego drewna, jak to dawniej bywało.
Z historii wiadomo, że w roku 1920 Armia Czerwona, wracająca spod Warszawy, usiłowała stawić opór nad Niemnem. Doznała tu kolejnej porażki, której bolszewicy do dziś nie mogą zapomnieć. Młodzi ludzie, gdyby z nimi porozmawiać, nie znają tej historii.
Dziś wygląd Grodna zmienił się. Za Niemnem, tam gdzie dawniej szumiały łany zbóż, zbudowano z rozmachem osiedla mieszkaniowe, pałace kultury, domy handlowe. Ulice są tu szerokie, zadrzewienie gęste. Nie żałowano ziemi pod place, ulice skwery, wszak została ona zdobyta siłą 17 września 1939, nic nie kosztowała, prawo własności nie miało żadnego znaczenia. W starym Grodnie spotyka się jeszcze stare, drewniane domki przysiadłe do ziemi, otoczone drzewami owocowymi. Są to relikty przeszłości - dawnych spokojnych czasów. Przeszłość nie interesuje współczesnych mieszkańców Grodna. Większość z nich to element napływowy. Prawie wszyscy posługują się językiem rosyjskim i mało kto zdaje sobie sprawę ze statusu niezawisłości Republiki Białoruskiej. W obiegu pozostają ruble rosyjskie. Urzędnicy, aparat bezpieczeństwa, celnicy - ci sami - jak przedtem.
Polacy, którzy zachowali swoją narodowość, nie dali się zmienić, mimo tego, że władze komunistyczne kładły duży nacisk na rusyfikację. Nie stanowią oni etnicznej grupy, zachowującej na codzień swój język i tradycje narodowe. Między sobą rozmawiają po rosyjsku. Obecnie zauważa się zmianę kierunku. Utrata władzy przez partię komunistyczną, osiągnięte porozumienia międzynarodowe, liberalny stosunek do religii zmieniły stosunek do narodowości polskiej. Zwrócono nie. które zabytki sakralne, ożywia się życie kulturalno-oświatowe.
Zycie obywateli to ich codzienne troski dotyczące zaopatrzenia w artykuły pierwszej potrzeby. Sklepy puste, wszystko na kartki za wyjątkiem chleba. Ceny skaczą, a na rynku walutowym dominuje dolar USA, który kiedyś był zakazany, dziś stanowi pieniądz, za który wszystko można Każdy, jak może, usiłuje handlować. Najbardziej opłaca się swjazd do Polski na handel. Interes ten przynosi zysk, ponieważ daje możliwość zakupienia dolarów, które na własnym rynku są walutą nie do zastąpienia.
Drogę powrotną odbyłem pociągiem. Bilet z Grodna do Kuźnicy kosztuje 6 dolarów i 400 rubli. Jak z tego wynika władze białoruskie potrafią wyłuskiwać dolary od pasażerów. Mieszkańcy przygraniczna mogą przekraczać granicę na przepustki tzw. "Wuczery'. W ramach ważności tej przepustki mogą nawet 3 razy na dobę zrobić kurs przez granicę. Stąd kwitnie przemyt, tą drogą dostaje się do nas alkohol, papierosy, kryształ, a nawet i jaja.
plut. Aleksander Małecki