Poniżej drukujemy fragment wspomnień płk Romana Bąkowskiego z Jego pobytu w Szkole Podchorążych dla Podoficerów Zawodowych im. gen. Dwernickiego w Bydgoszczy.
SZKOŁA PODCHORĄŻYCH dla Pod oficerów Zawodowych w Bydgoszczy im. gen. DWERNICKIEGO.
Wspaniała Szkoła Oficerska Cudowna Uczelnia
(treść i format artykułu zgodny z oryginałem)
Po 6 -latach służby nastąpiły dla mnie Najpiękniejsze i Najmilsze lata zaszczytnego i radosnego życia. Rozpoczęła się na nowa 3 -letnia Służba i wytężona Praca i Nauka. Jednak traktowanie przez przełożonych i wykładowców było inne niż dotychczas. Zostałem „Panem Podchorążym Co prawda ogolono nam głowy. Staliśmy się (na I roku) „rekrutami - podchorążymi", cukani na każdym kroku przez kolegów starszego rocznika. Ale później, rok po roku stawaliśmy się coraz bardziej doceniani.
Spotykam na swej drodze do celu - wielu zacnych przełożonych wychowawców i wykładowców, którzy zasłużyli, aby ich wspomnieć. Na pierwszym miejscu umieszczam doświadczonego dowódcę plutonu rtm. Jerzego HOLLAKA (z 12 p. uł. Podolskich), który po rtm. ŁADOSIU stał się moim „panem życia”. Od jego opinii bowiem - w głównej mierze, zależała „gwiazdka” i dalsza moja służba. Drugim był dowódca Szwadronu Szkolnego rtm. Wacław KRYŃSKI (z I p. szwol. Józefa Piłsudskiego) nasz kochany „tato” - wychowawca z prawdziwego zdarzenia. Komendantem Szkoły był płk Bolesław SZWARCENBERG - CZERNY (Podhalanin) ubóstwiany przez podchorążych wszystkich rodzajów broni. Groźny, pomagający, b. dobry praktyk i wspaniały taktyk. Szwadron Szkolny był Jego „gwardią”. W skład Szkoły wchodziły: Baon Szkolny piech. (3 plutony). Podchorążowie z innych rodzajów broni i służb (np. lotnicy, saperzy, łącznościowcy) szkoleni byli w baonie piech. (gdy zostali oficerami - wracali do swych specjalności). Dyrektorem Nauk Szkoły był ppłk dypl. Bernard KOTARBA - wychowawca wielkiej miary, dobroduszny, uosobienia ojcowskiego, opiekun podchorążych. Wszystkich wykładowców nie będę wymieniał mimo, że Ich wszystkich dobrze, po 60 ciu latach pamiętam. Słuchając wówczas upajałem się Ich krasomówstwem. Patrzyłem i oceniałem Ich inaczej, nie jak sztubak gimnazjalny, lecz już jako dorosły mężczyzna. Najbardziej szanowanym i cenionym przez słuchaczy byli trzej wykładowcy, a zarazem wychowawcy którzy przeszli do historii Szkoły. Tak zwana „TRÓJCA" - wybitnych i niezastąpionych - jako legenda przekazywani przez starszych kolegów młodszym.
Pierwszym z nich był nasz ukochany Kapelan – ks. płk. Wiktor Szyłkiewicz (wilnianin) – zawsze ze zwisającym Krzyżem Walecznych na piersiach, zwany przez nas „Panem Łaszkawym” (ponieważ miał zwyczaj wplatać te dwa wyrazy). Był to człowiek na wskroś patriota nadzwyczaj szlachetny. Zawsze pogodny nadzwyczaj uczuciowy i uśmiechnięty. Nigdy nie dający wyprowadzić się z równowagi. Obrońca podchorążych (wielu zawdzięcza Mu ukończenie Szkoły). Udzielał nam rad życiowych - między innym - na temat małżeństwa. Mawiał „Gdy będziecie Panie Łaszkawy wybierali małżonki, to baczcie, aby je dobrze poznać przed ślubem - jakie mają zalety lub przywary. A w szczególności czy wasza wybranka - Panie Łaszkawy lubi: kotki pieski, kwiatki, no i konie (ważne dla kawalerzystów). Wiem z doświadczenia - jako kapłan - jeżeli partnerka lubi te stworzenia i rzeczy, to bierzcie ją z zamkniętymi oczami. Jeżeli jedna z tych wyżej wymienionych się jej nie podoba - to jeszcze nie jest źle. Ale gdy nie znosi kwiatów i zwierząt to nie będzie dobrą małżonką i nie warta waszego zachodu.”
Drugim był „złotousty/' polonista - kpt Jan NIDECKI (krakowianin) zwany przez nas Panem Janem". Wielki Polak i patriota, znakomity pedagog - doktor filologii ojczystej. Wymagający, sprawiedliwy,y. Wzbudzał u słuchaczy - swymi wiadomościami - wielkie zainteresowanie i szacunek. W czasie swych wkładów - przy omawianiu literatury pięknej - wyciskał łzy u słuchaczy
Trzecim znakomitym był historyk kpt. Andrzei KULWIEĆ (inwalida wojenny bez ręki kresowiak) niewyczerpane źródło wiadomości historycznych (od starożytnej do nowożytnej). Podczas Jego interesujących wykładów panowała grobowa cisa - słuchacze byli tak zafascynowani Jego słowami. Gdy mówił o inkwizycji - krwawych wojnach religijnych - niejednokrotnie nalatywał na Kościół. Kończąc ten wykład mówił: „Tylko nie mówcie o tym księdzu pułkownikowi - nie chcę się Jemu narażać”.
My Kawalerzyści byliśmy lubiani praz wykładowców i oficerów wszystkich rodzajów broni. Wyjątkiem był kpt. inż sap. HRYNKIEWICZ, barzo dobry wykładowca i fachowiec. Wykładany materiał trzeba było mać prawie na pamięć. Nie lubił kawalerzystów. Przyłapał mnie na umocnieniach polowych, które były dla Niego podstawowe. Gdy się zaplątałem krzyknął: „Podchorąży kręci się przy tablicy - jak g... w w przeręblu a rozumuje: prawdziwie po kawaleryjsku – d…! Długo mi szumiały w uszach wypowiedziane z sarkazmem słowa sapera.
Roman BĄKOWSKI
Rotmistrz Jazdy Polskiej