Nas tam nie było... czyli XX-ty Zjazd Żołnierzy 3-go PSK i Ich Rodzin
(treść i format artykułu zgodny z oryginałem)
Wiadomości jakie od wiosny otrzymaliśmy z Wołkowyska pozwoliły żywić nadzieję, że w tym roku nastąpi otwarcie Polskiej Szkoły w naszym mieście garnizonowym. Nie mogło być żadnych wątpliwości, że w tak ważnym wydarzeniu Pułk nasz musi wziąć udział. Dowódca Koła zdecydował O zorganizowaniu tegorocznego XX-tego już Zjazdu Żołnierzy Pułku i Ich Rodzin w Wołkowysku a mnie nakazał jego przygotowanie i przeprowadzenie. Bez fałszywej skromności trzeba podkreślić, że w decyzji władz Polski dotyczącej budowy kolejnej (po Grodnie) Polskiej Szkoły na Białorusi właśnie w Wołkowysku (starały się także o to Nowogródek i Lida) nasze Koło Żołnierzy na czele z płk. dr Bronisławem Lubienieckim odegrało dużą i znaczącą rolę. Ileż pism, wizyt, telefonów trzeba było wykonać w różnych instytucjach (m.in. Senat RP, „Wspólnota Polska”, Ministerstwo Edukacji) aby osiągnąć cel-ta na przysłowiowej wołowej skórze by nie spisał. Traktowaliśmy to jednak jako swój święty obowiązek aby wśród mieszkańców Wołkowyska gdzie 80% stanowią Polacy istniała placówka, w której będzie się uczyć polskiej mowy, historii i jakże bogatego dziedzictwa kulturowego. Godzi się przypomnieć, że w okresie II-giej Rzeczypospolitej nasz Pułk stojący tam garnizonem był także ośrodkiem zwalczania i analfabetyzmu (Biały Krzyż) i propagatorem historii i kultury Polski. Cel został osiągnięty i choć z trudnościami budowa rozpoczęła się w 1997 r. 7., entuzjazmem włączyli się do tej idei członkowie naszego Koła, często nie związani bezpośrednio z Pułkiem. Zbiórka pieniędzy (najczęściej z ubogich emerytur) przyniosła na dzień dzisiejszy ponad 6000 n. zł. Decydujemy, aby ze względu na koszty wyjazd zastąpił z Białegostoku Proszę chor. Wilhelma Bilewicza o rozpoznanie możliwości hotelowych i transportowych w Białymstoku. Szybko otrzymuję niezbędne dane co pozwala na skalkulowanie kosztów. Rzut oka na mapę pozwala stwierdzić, że przejazd przez przejście graniczne w Bobrownikach skraca nam trasę o blisko 200 km niestety przejście jest udostępnione wyłącznie dla ruchu towarowego. Zwracam się wobec tego telefonicznie do oficera Komendy Głównej Straży Granicznej niezawodnego Przyjaciela Pułku mjr Leszka Hołowieja o pomoc i po uzgodnieniach ze stroną białoruską (jak się to udało???) otrzymujemy faks podpisany przez płk. dypl. Mariana Kasińskiego zezwalający na przejazd przez Bobrowniki. Ile zaoszczędzonych pieniędzy i czasu. Na początku sierpnia spotykam się w Gdańsku z przewodniczącym Stowarzyszenia Rodzin Wołkowyszczan p. Edmundem Popielińskim i dyrektorem Szkoły Polskiej w Wołkowysku p. Ryszardem Chudziakiem. Tam ostatecznie dowiaduję się, że otwarcie Szkoły nastąpi na początku października. Uzgadniamy nasz udział w uroczystości i ewentualne doposażenie szkoły sumą zebraną przez nasze Koło i Stowarzyszenie. Na początku sierpnia dowiaduję się telefonicznie od dyr. Chudziaka o ostatecznym terminie oddania Szkoły na dzień 2-go października br. Pełną parą rusza praca w Kancelarii Pułku na czele z p. Danutą Lubieniecką. Rozsyłamy komunikaty, przyjmujemy zgłoszenia. W drodze na Święto Brygady w Orzyszu wpadam do Białegostoku gdzie wspólnie z Wilhelmem Bilewiczem uzgadniamy ostateczne sprawy organizacyjne. Trzeba przyznać, że słowo „kawaleria” ma znaczenie. Dzięki temu uzyskamy zniżkę w hotelu „Iga” i naprawdę tani autokar „Biacomex” na transport do Wołkowyska. Na początku września otrzymuję wiadomość, że nie będziemy mogli pojechać w mundurach. Walka o to trwa do ostatnich godzin przed wyjazdem — niestety bezskutecznie. Takie jest życzenie Prezesa Związku Polaków na Białorusi p. Tadeusza Gawina. Do ostatniej chwili trwa zgłaszanie i Odwoływanie swego uczestnictwa w Zjeździe. Dziesięć telefonów dziennie w tej sprawie to norma. Prawdziwy horror. 30-go września wieczorem spotykamy się w gościnnym hotelu "Iga” w Białymstoku. Jest z nami dowódca Koła p. mjr Roman Witek który nie bacząc na wymogi rekonwalescencji po niedawno przebytej operacji postanowił wziąć udział w Zjeździe. Przeprowadzam odprawę uczestników i w sobotę rano zajmujemy miejsca w autokarze. Podjeżdżamy do Muzeum Wojska w Białymstoku gdzie od 1980 r. jest eksponowany nasz Sztandar Pułkowy. Wita nas Dyrektor Muzeum p. dr Krzysztof Filipow w towarzystwie dziennikarzy Telewizji Polskiej z Białegostoku. Przy Sztandarze opowiadamy o historii Pułku. Jakże przykro odwiedzać Sztandar bez mundurów. Jedziemy na przejście graniczne w Bobrownikach. Tam wita nas troje oficerów z prześliczną panią podporucznik Anną Wołoszyn —Wroną. Nasi panowie nie mają w tej sytuacji — zbytnio ochoty jechać dalej, jednak obowiązki wzywają. Uczymy panią porucznik formuł kawaleryjskich i z żalem jedziemy dalej. Odczucia są raczej smętne — panie wdzierają się na ostatnie bastiony okupowane dotychczas skutecznie przez mężczyzn — będą dowodzić w wojsku. Świąt się kończy!
Podjeżdżamy pod hotel „Bieriozka” w Wołkowysku. Wita nas Dyrektor Szkoły Polskiej p. Ryszard Chudziak. Gdzież te powitania w czasie naszych wizyt w 1994 i 1995 — wtedy witano nas chlebem i solą a młodzież brała w tym liczny udział. Jest Szkoła — czyżby nasz udział okazał się już zbędny? Kwaterujemy się w hotelu kolacja, nocne rodaków rozmowy i trochę snu. Po śniadaniu w sobotę jedziemy na teren koszar naszego Pułku. Zachował się budynek Dowództwa, Pierwszego Szwadronu, część krytej ujeżdżalni i oczywiście plac alarmowy ze sławną studnią. Zaduma nad tym co minęło przeplata się z salwami śmiechu gdy Paweł Jackiewicz i Jurek Dobrzyński opowiadają swoje przeżycia w Pułku. Bieg z „przeszkodami” do studni (przeszkody to kilkakrotne padnij, powstań), szukanie haceli w błocie stają jak żywe w tym pełnym werwy opowiadaniu. Wspólnie z Pawłem Jackiewiczem zabieramy na pamiątkę tak każdemu drogą ziemię z terenu koszar. Potem odwiedzamy cmentarz żołnierzy polskich poległych w wojnie 1918-1920. Cmentarz został starannie odrestaurowany przez miejscowych Polaków. Po południu udajemy się do Szkoły. Uroczystość rozpoczyna się Mszą Św. Którą celebruje Biskup Grodzihski. Następnie wystąpienia: v-ce Marszałek Senatu pani Skowrońskiej i Przewodniczącego „Wspólnoty Polskiej” p. prof. Stelmachowskiego. Miejscowi Polacy z którymi rozmawiałem są rozczarowani. Spodziewali się mocniejszych akcentów polskości a nie ogranych komunałów. Wystąpienie v-ce ministra Oświaty Republiki Białorusi zawiera więcej polskich akcentów niż wystąpienia naszych oficjeli. Witając zaproszonych gości — Dowódcę Koła przedstawiono jako. przedstawiciela Rodzin Wołkowyszczan przekręcając niemiłosiernie Jego nazwisko (mimo wcześniejszej korekty). Pani Mieczysława Kolbusz z naszego Koła chciała podarować Szkole ,Leksykon miast Polskich”. Tak to jakoś załatwiono, że wręczenie okazało się niemożliwe. W tej sytuacji nie widzieliśmy potrzeby wzięcia udziału w bankiecie wydanym przez Związek Polaków na Białorusi z okazji otwarcia Szkoły . Na uroczystości otwarcia Szkoły spotykam wielu znajomych z poprzednich wizyt. Ledwo mnie poznają bo... jestem po cywilu. Zal i zdziwienie, że „Ich Wojsko” nie mogło wystąpić ze Sztandarem Pułkowym i w mundurach. Doskonale rozumiemy, że sytuacja polityczna (się!) zbytnio nie sprzyja działalności Polaków na Białorusi. Obchodzono uroczyście 17go września br 60-tą rocznicę zjednoczenia Białorusi. Na akademii było kilkadziesiąt osób. Są przecież jakieś granicę ostrożności. Zapomniano widocznie, że współżycie narodów może i powinno być korzystne dla obydwu stron. To wzajemne oddziaływanie kultur, obyczajów, religii z których to elementów można czerpać pełnymi garściami to co dobre, wzbogacające obydwa Narody. Pragnę tu przypomnieć postać żołnierza naszego Pułku Śp. kpr. Bolesława Bierwiaczonka poległego 17.09.1939r. w obronie Hajnówki przed natarciem niemieckim. Kpr. Bierwiaczonek był Białorusinem ale nikt z Polaków nie miał najmniejszych wątpliwości co do uczczenia Bohatera. Ma w Hajnówce swoją ulicę, pomnik a społeczeństwo m. Lipiny już w trzecim pokoleniu z dumą i troską opiekuje się Jego mogiłą. Mamy wiele, bardzo wiele elementów wspólnej historii z Narodem Białoruskim. Z mieszanymi uczuciami żegnamy w niedzielę 3-go października rano Wołkowysk. Zegna nas p. Dyrektor Szkoły i p. Helena Niester dyrygentka Polskiego Zespołu Folklorystycznego. Tego samego który w 1998 r. wygrał IV-ty Festiwal Kultury Kresowej w Mrągowie. Niestety nie udało nam się dowiedzieć jak rozdzielono dość poważne środki finansowe otrzymane jako nagrody Festiwalu. Oczekujemy informacji w tej sprawie, którą nie omieszkamy zamieścić w ,Jednodniówce”. Na przejściu granicznym do naszego autokaru przychodzi sympatyczny celnik i pyta czy ktoś przewozi więcej niż litr alkoholu norma. Na retoryczne pytanie Bolka Panasia — „od kiedy, dla kawalerzysty litr jest normą? Przejeżdża również kupiona w sklepie z zabawkami papuga której upierzenie odpowiada barwom pułkowym. Rozwiązanie Zjazdu następuje na dworcu w Białymstoku. Strzemienny, obiecujący sobie kolejne spotkanie, żegnamy naszego światowego kierowcę autokaru p. Tadeusz Matysiaka. Część z nas jedzie do Warszawy i tam następuje ostateczne pożegnanie. Mimo sytuacji jaka się w Wołkowysku wytworzyła nie mamy zamiaru zaprzestać współpracy i opieki. Z zebranych składek chcemy doposażyć Szkołę -- ale mając pewność, że da to konkretne, wymierne efekty. Rozważana jest także koncepcja ufundowania wspólnie ze Stowarzyszeniem Rodzin Wołkowyszczan Sztandaru dla Szkoły Oczywiście jeżeli będzie na nim miejsce na jakiś symbol Pułku (np. odznaka) tak historycznie związanego z Wołkowyskiem. Będzie to możliwe gdy zmieni się choć trochę nastawienie „polityczne” władz Związku Polaków na Białorusi. Pani Przewodnicząca Oddziału Związku w Wołkowysku nie znalazła ani minuty czasu, żeby w czasie naszego tam pobytu z nami się spotkać. Wszystkie niewygodne kontakty określa się magicznym słowem „polityka”. Jest to jednak — w moim przekonaniu - słowo nadużywane, mające małostkowość, indolencje i pozorną pewność siebie. Służy ogłupianiu i dołowaniu. Ten temat przerabialiśmy już za „miłościwie” panującej komuny — gdzie brak pietruszki w sklepie lub złamane łopaty na czynie społecznym kwitowano stwierdzeniem: sprawa polityczna. Cóż nam pozostało czynić dalej? Czekać!
ppor. Tadeusz Kwiecień