Goniec Kwidzyński KWIDZYŃ 21 CZERWCA
Ludzkie losy -Trębacz z Wołkowyska
(treść i format artykułu zgodny z oryginałem)
Z pozoru zdaje się, że nie ma w tej historii niczego specjalnie nietypowego. Ot, kolejna opowieść o fragmencie życia człowieka który podobnie jak niezliczone rzesze innych musiał opuścić swe rodzinne miasto, gdyż raptem znalazło się ono w granicach ZSSR. Jednak, gdy się nad tym głębiej zastanowimy, przekonamy się, króciutka opowieść pełna jest symboli, pokazuje jak krętymi ścieżkami wędrujemy przez życie. Niedawno spotkałem pana Wacława Gorlewicza, członka założyciela Stowarzyszenia Rodzin Ziemi Wołkowyskiej. Lubię rozmowy z panem Wacławem, który przepięknie opowiada o swoim rodzinnym mieście, o tęsknocie za Wołkowyskiem, o trudach pierwszych powojennych dni spędzonych już w Kwidzynie. Niejednokrotnie rozmawialiśmy o III Pułku Strzelców Konnych w Wołkowysku.
— Proszę sobie wyobrazić powiedział pan Wacław — że na cmentarzu w Kwidzynie spoczywa trębacz tegoż pułku.
Grób zaniedbany, bo rodziny żadnej nie miał, smutne to. Członkowie Stowarzyszenia Rodzin Ziemi Wołkowyskiej wspólnymi siłami odnowili grób, postawili nowy krzyż z tabliczką informującą że spoczywa tu plutonowy Michał Tomala, trębacz Orkiestry 3 Pułku Strzelców Konnych w Wołkowysku.
- Niewiele mogę powiedzieć o panu Tomali mówi Henryk Hawlinek, aktywny działacz Stowarzyszenia. Był człowiekiem skrytym, nieskorym do wspomnień. Czy na pewno plutonowy?
Najprawdopodobniej awansował w czasie wojny, ale nie jest to pewna informacja. Pamiętam, jak podziwiałem orkiestrę, w której grał. Piękna konna orkiestra, Michał Tomala był w niej solistą. Jako młody chłopiec niejednokrotnie byłem świadkiem ich przejazdu przez Wołkowysk Plutonowy Michał Tomala urodził się w Warszawie w roku 1908. Do Wołkowyska trafił z przydziału służbowego. Tam też ożenił się z panną Janiną z domu Skrunt, córką maszynisty kolejowego. Dzieci małżeństwo Tomalów nie miało. Do Kwidzynia podobnie jak wielu Wołkowyszczan trafił na początku roku 1946. Zamieszkali na ulicy Lipowej 7/2 (dziś 15 sierpnia). W mieszkaniu tym spędzili resztę swojego życia.
Pan Michał mimo wielu propozycji nie chciał już grać w żadnej orkiestrze wspomnienia Henryk Hawliczek. Pamiętam, że na życzenie harcerzy jeden jedyny raz przepięknie zagrał hejnał mariacki. Zona pana Michała zmarła w roku 1972, zaś on w 1974. Ale to jeszcze nie koniec tej historii — dlatego właśnie wspominam na początku, że obrazuje ona, jak kręte bywają nasze życiowe ścieżki. Otóż gdy po rozmowie z panem Hawliczkiem wróciłem do domu i opowiedziałem swojej mamie też Wołkowyszczance panu Tomali, uśmiechnęła się i powiedziała: - Musisz, wiedzieć, że pierwszy prezent w swoim życiu otrzymałeś właśnie od jego żony. Gdy wróciłam już z tobą ze szpitala, pani Tomala przyniosła dla ciebie 50 flanelowych pieluszek, które osobiście ręcznie obrobiła szydełkiem.
Jacek Sadowski
Od lewej stoją:
Nawrocki Wacław, Popieliński Edmund,
Gorlewicz Wacław (z Kwidzyna )
Hawliczek Henryk (z Kwidzyna)