Wiersz w rocznice Ostatniej Bitwy
(treść i format artykułu zgodny z oryginałem)
Zamiast kwiatów składam na cmentarzu gdowskim wiersz, który napisałem w niewoli jesienią 1940 r. w rocznicę Ostatniej Bitwy
"odprowadzała go na dworzec w szary jesienny poranek Niepokój miała w sercu i oczy zapłakane. Ze stacji ruszyły pociągi w dalekie niepewne podróże. Groza wisiała w powietrzu, zbierało się na burzę. Zły wiatr wiał nad peronem, pociągi ruszyły po szynach. Matka wiedziała to jedno : świat jej zabiera syna. Zatrzymałaby go siłą, nie puściłaby go przecie... Lecz jak tu walczyć ze światem, starej zmęczonej kobiecie? Więc stała bezradnie wśrud tłumu, zmartwiała, blada jak chusta, a słowa rwące spod serca krwawiły się na ustach: wykołysałam Cię na ręku, w płaczu tuliłam cię piosenką O synku mój jedyny, nadziejo moich snów, ty matki nie porzucisz, ty wrócisz do mnie znów. Dlatego, dlatego wśród borów jest mała nie znaczna wioska: chat kilka, kościół i cmentarz, zowie się Wola Gułowska
Na tym cmentarzu pośrodku, pomyślcie, serce się ściska, jest jedna świeża mogiła bez krzyża i bez nazwiska. Pod tą mogiłą spoczywa w trumnie brzozowej lichej polski nieznany oficer okryty krwawym drelichem
Smutny jest cmentarz gułowski i smutna wierzba płacząca, jak matka schylona nad grobem: czuła, bolesna i drżąca. A kiedy wiatr zabłąkany przez liście wierzby przewiewa, drzewo pochyla się niżej i w swej mogile tak śpiewa: wykołysałam cię na ręku, w płaczu tuliłam cię piosenką. O synku mój jedyny, nadziejo moich snów! Ty matki nie porzucisz, ty wrócisz do mnie znów. ”
Marian Brandys